Zapraszamy do odczytania zapisu ustnego wywiadu z Panem Andrzejem, posiadaczem gruntowej pompy ciepła w domu jednorodzinnym, jak i w obiekcie firmowym.
1. Jest Pan bodaj jednym z pierwszych w historii miasta właścicielem gruntowej pompy ciepła - rok instalacji 2003. Co skłoniło Pana w tamtych latach do inwestycji w wówczas niekoniecznie znaną i do dziś innowacyjną technologię?
Generalnie zawsze byłem otwarty na nowości, ale przede wszystkim skłoniła mnie do tego względy pragmatyczne. Kotłownia na węgiel zajmuje sporo miejsca z pomieszczeniem do przechowywania opału. Dom nie jest mały, więc i tego węgla trochę by było. To zresztą brudna technologia, najlepiej do tego mieć podpiwniczenie, którego budować nie chciałem - też ze względu na miejscowe stosunki wodne. Pył węglowy na mieszkalnym parterze też mi, ani mojej rodzinie nie odpowiada. W tamtym czasie nie było sieci gazowej przy mojej ulicy, więc intuicyjna alternatywa odpadała. Olej opałowy to gigantyczne koszty, a LPG wymaga zbiornika na działce, której nie chciałbym zagracać i psuć jej estetyki, nie mam zresztą tego areału tak wiele, aby rozrzutnie nim gospodarować. No i tak, metodą eliminacji, doszliśmy przez ogrzewanie elektryczne do pomp ciepła, które jednak to zużycie energii minimalizują w stosunku do zwykłego ogrzewania prądem. Występowały wtedy też pompy ciepła zasilane gazem, były nawet popularniejsze od elektrycznych, ale jak wcześniej - gazu przy działce nie mieliśmy. Faktycznie, informacje o pompach ciepła nie były powszechne, to wtedy była totalna egzotyka, o temacie usłyszałem od znajomych z Niemiec. Stamtąd też sprowadziliśmy naszą maszynę, ale odwiertem i montażem spirali zajęła się miejscowa firma - coś już wtedy w Polsce się w tym temacie działo. Faktycznie, wszystko wskazywało na to, że wyjdzie to koniec końców taniej, niż gdybyśmy podjęli kompromisowe z naszego punktu widzenia rozwiązania, jak węgiel czy gaz. Niemniej, koszt inwestycji był wysoki, a gdybyśmy nie pomyśleli o tym przed rozpoczęciem budowy, byłby jeszcze wyższy, a może nawet nie udało by się tego zrobić.
2. Koszty instalacji takiego systemu do dzisiaj są bardzo wysokie. Korzystał Pan z jakiegoś wsparcia finansowego w procesie inwestycyjnym - dotacji, pożyczek preferencyjnych?
Na tamten czas takie instrumenty nie były dostępne. Tak jak na kredyt budowaliśmy dom, tak i z tego kupiliśmy pompę, ale na regularnych, niezbyt korzystnych zasadach - jak to z kredytami. Wtedy ten koszt był wręcz absurdalny względem reszty materiałów, na dodatek u nas to była nowość. Z preferencyjnych warunków proekologicznych skorzystałem dużo później, przy okazji budowy myjni samochodowej - tam z grantu zainstalowaliśmy pompę gruntową woda-woda, tak samo jak w domu, chociaż dużo nowszy model i trochę mniejszej mocy. W tamtym zastosowaniu, de facto tylko do podgrzewu wody na potrzeby myjni, więc pompa jest jednofunkcyjna, też się sprawdza znakomicie i faktycznie jest dużo taniej niż gdybym zainwestował w cokolwiek innego.
3. Jak oceniłby Pan długość okresu zwrotu względem kosztów ogrzewania gazem lub innym paliwem tradycyjnym?
Ceny węgla i gazu się mocno zmieniły na przestrzeni lat, ale myślę, że w jakieś 10-11 lat nam się ta inwestycja zwróciła: biorąc pod uwagę różnicę kosztów ogrzewania domów o podobnym metrażu i tym samym czasie powstania. Doliczając koszt kotłowni gazowej w standardzie tamtych lat i hipotetycznego przyłącza do sieci gazowej, myślę że można dołożyć dwa lata i wyszłoby jakieś 13 lat. Do tej pory wszystko działa jak należy, założyliśmy zbiornik buforowy który ogranicza ilość włączeń i wyłączeń sprężarki, co ma ogromne znaczenie dla jej żywotności. To chyba największy problem tego rozwiązania - o zbiorniku trzeba pamiętać, a nie jest to standardowe rozwiązanie. Jak sprężarka się podda, niestety okres zwrotu się mocno wydłuża - to w zasadzie najdroższy element. Może wtedy projekty tych urządzeń były inne, bez “projektowanego starzenia”, ale zawsze to zużycie występuje. Bez zbiornika myślę, że w nadchodzącym roku musiałbym się szykować do wymiany sprężarki - średnio 20 lat jest w stanie wytrzymać. Ale tutaj liczę na trochę dłuższy okres bezawaryjności.
4. Czy z perspektywy czasu zmieniłby Pan coś w przyjętym rozwiązaniu? Jak sprawuje się system pod względem bezawaryjności i kosztów obsługi?
Zasadniczo świetnie. Nie miałem dotychczas awarii, raz elektronika “zastrajkowała”, ale udało się szybko pokonać ten problem - na szczęście wystąpił w lecie. Generalnie układ nie wymaga dodatkowego serwisowania. Kiedyś był to przedmiot obaw - przecież to była nowość! Ale teraz firm wyspecjalizowanych w pompach ciepła jest wiele, więc nie boję się ewentualnego serwisowania. Z perspektywy czasu dołożyłbym fotowoltaikę: mam dach od południowej strony i mogę się na coś takiego zdecydować, a to jeszcze bardziej zredukuje koszty zarówno ogrzewania, jak i podgrzewu wody użytkowej. Dołożyłbym też kolektory: właśnie do ciepłej wody. W lecie to by w zasadzie odciążyło zupełnie pompę. Jakbym miał instalować pompę teraz, wybrałbym model z możliwością chłodzenia w okresie letnim: poddasze użytkowe mocno się nagrzewa, więc to by się przydało, zamiast klasycznego klimatyzatora, ale wtedy takie modele były bardzo słabo dostępne. W samym budynku dołożyłbym wentylację mechaniczną z odzyskiem ciepła i gruntowym wymiennikiem ciepła: to się sprawdza, odciąża ogrzewanie w zimie i chłodzenie w lecie, na dodatek rekuperator również jest pomocny. Ale w tamtych czasach w budownictwie indywidualnym to też nie było popularne, a jeszcze bardziej wywindowałoby koszty inwestycji. Teraz kanały do wentylacji nie są możliwe do montażu bez naruszania konstrukcji budynku lub aranżacji wnętrza, a równa się z kapitalnym remontem.
Zarazem mając wentylację mechaniczną w obecnych czasach, z tym wariantem o którym mowa, warta uwagi byłaby pompa powietrzna i ogrzewanie nadmuchowe. Podobno te urządzenia są teraz trwalsze od ówcześnie występujących: wtedy te pompy były tanie, ale o krótkiej trwałości, na granicy zwrotu. Teraz też są tańsze od gruntowych, ale właśnie wedle doniesień o zadowalającej trwałości. Idąc dalej w takie rozważania, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ogrzewanie nadmuchowe jest mniej komfortowe dla użytkowników od klasycznego, czy podłogowego, ale opierającego się na konwekcji. Powietrze staje się suche, to jest inne odczucie niż przy normalnym oddawaniu ciepła, co może nie przeszkadza w galerii handlowej, ale w domu może być kłopotliwe. Jednocześnie jakby to ostatecznie wyszło cenowo, ciężko powiedzieć. Taka wentylacja swoje kosztuje, wymiennik gruntowy również. Nie wiem, czy udałoby się na tym wyjść lepiej, niż na naszym wariancie, chociaż jest to prawdopodobne, że ostateczne wyszłoby jeszcze taniej. Jest to w każdym razie warte uwagi przy nowo budowanych domach.
5. Czy poleciłby Pan innym stosowanie takiego rozwiązania?
Stanowczo tak, ale właśnie ze zbiornikiem buforowym. No i warto założyć instalację fotowoltaiczną, zwłaszcza przy obecnych warunkach finansowania. Trzeba wziąć pod uwagę ten wariant z powietrzną pompą, może z dodatkowym nawilżaniem powietrza w wentylacji mechanicznej. Przy chełmskiej wodzie bez układu uzdatniania by się to jednak nie udało, a to jest znowu dodatkowy koszt! I to nie tylko inwestycyjny, ale i eksploatacyjny: substraty reakcji, dodatkowy nakład energii elektrycznej. Rekuperator w takim układzie oczywiście jest obligatoryjny, gruntowy wymiennik ciepła stał się popularny i również bardzo wskazany. Te nowinki z branży sanitarnej, nie będące już teraz zresztą takimi nowinkami, faktycznie się sprawdzają: tak z perspektywy użytkownika, jak i korzyści środowiskowych. Gorąco polecam korzystanie, jak i otwartość na kolejne innowacje, które pewnie niedługo się na naszym rynku pojawią.
Wywiad odbył się w ramach projektu “Bliżej Wiedzy”, współfinansowanego ze środków Narodowego Instytutu Wolności w ramach programu NoweFIO - priorytet 3, edycja 2022, dnia 18 grudnia 2023 roku.