17 lat przydomowej oczyszczalni ścieków: jak sprawuje się po latach?

Zapraszamy do odczytania zapisu ustnego wywiadu z Panią Agnieszką Rzepecką, eksploatującą od lat biologiczną oczyszczalnię ścieków

- Co skłoniło Panią do wyboru rozwiązania w materii oczyszczania ścieków? Jaka była to ówcześnie technologia? Czy znała Pani wcześniej kogoś kto posiadał taką oczyszczalnię? Dlaczego nie zdecydowali się Państwo na szambo?

- Zasadniczo skłonił mnie brak sieci kanalizacyjnej przy moim domu (śmiech). Nawet przepisy nie dopuszczają budowy i eksploatacji przydomowej oczyszczalni przy jednoczesnej obecności kanalizacji sanitarnej i możliwości przyłączenia do niej nieruchomości. W naszym przypadku druga część tego zdania też jest ważna: działka i dom są niżej niż pobliska jezdnia, musielibyśmy najpewniej budować pompownie, albo nie być w stanie zapewnić
dostatecznego przykrycia przyłącza. Oba rozwiązania są kłopotliwe, pompownie trzeba zasilać w energię elektryczną i serwisować, przy za małym przykryciu ścieki mogą zamarzać przy ujemnych temperaturach. Zresztą to teraz “gdybanie”, nie wiadomo na jakiej rzędnej znalazłaby się rura w jezdni.
Oczyszczalnia została wybudowana 17 lat temu. To było pewne novum, zwłaszcza w okolicy. Szamba nie chcieliśmy, wpłynęłoby to na aranżację przestrzeni przed domem, a działkę mamy stosunkowo wąską względem domu, ten wóz musiałby jakoś podjeżdżać. To też nie byłoby proste ze względu na różnicę wysokości, co w zimie przy lodzie byłoby problemowe. Oczyszczalnia biologiczna nie potrzebuje areału, to trójkomorowa puszka obok podjazdu.
Wariant biologiczny zamiast drenażu dobraliśmy ze względu na mniejsze zapotrzebowanie na powierzchnię, a lubimy nasz ogród, ponadto przy działaniu bakterii brak nieprzyjemnego zapachu. Oczyszczalnia drenażowa nie jest tak skuteczna w obszarze uzyskiwanych efektów, generuje zapach i zanieczyszcza glebę, potrzebuje też znacznie większej powierzchni od oczyszczalni biologicznej. Tymczasem rozwiązanie u nas przyjęte oddaje w zasadzie czystą wodę i generuje niewielką ilość osadu do wywiezienia. To jednak o wiele rzadsze opróżnianie od wywozu szamba, osadu jest mniej i może być też wykorzystywany jako nawóz. Wodę wykorzystujemy na terenie działki do nawadniania roślin, tak samo z oczyszczalni, jak i z odpływu z odwadniania zadaszeń.
Rozwiązanie jak na tamte czasy była nietypowa, większość osób jeśli już decydowała się na oczyszczalnię, to raczej na drenaż, co w sumie ciężko nazwać oczyszczalnią, bardziej to rozprowadzacz zanieczyszczeń. Nasz wariant umożliwia uzyskanie bardzo wysokiego stopnia oczyszczania, bo to w zasadzie miniatura oczyszczalni pełnoskalowych, dla których normy są o wiele bardziej wyśrubowane niż te, które mają zastosowanie do oczyszczalni przydomowych. Niedawno słyszałam, że norma się zmieni względem oczyszczalni przydomowych i de facto drenaże nie będą już mogły być instalowane. Jesteśmy więc przygotowani na nadchodzące czasy!

- Z jakimi problemami eksploatacyjnymi się Pani spotkała? Czy rozwiązanie wpłynęło znacząco na prowadzony przez Państwa styl życia?

- Do oczyszczalni biologicznej wymagane jest podłączenie do prądu. Pobór nie jest duży, niemniej trzeba pamiętać o doprowadzeniu kabla. Niezbędny jest też odbiór osadu, chociaż nie jest to częsta czynność serwisowa. Przez cały czas eksploatacji, trwającej przecież 17 lat, mieliśmy jedną awarię, całkiem niedawno, zresztą nieszczególnie poważną i została ona szybko usunięta. Problematyczne są wyjazdy, zwłaszcza gdy wyjeżdża cała rodzina. Wówczas bakterie odpowiadające za redukcję zanieczyszczeń są narażone na wymarcie przez brak pożywki. Wtedy redukowane jest napowietrzanie. Po latach złoże jest dojrzałe i nie wymaga jakiejś szczególnej pielęgnacji.
Ważną kwestią jest używana chemia. Praktycznie każda drogeria ma produkty dedykowane do biologicznych oczyszczalni przydomowych. Niemożliwe jest za to stosowanie chemii agresywnej, tradycyjnych detergentów i substancji biobójczych. To stanowczo wymagało zmiany przyzwyczajeń.
Jest to oddzielny układ, wymagający serwisu i dbałości, co wiąże się z kosztami i pozostawia, pożądaną zresztą, świadomość i pamięć, że nie jest to bezobsługowe przyłącze.

- Z jakimi kosztami trzeba się liczyć eksploatując oczyszczalnie przydomową? Czy wymaga to jakiejś dodatkowej obsługi, serwisu?

- Podstawa to zasilanie w energię elektryczną części odpowiadającej za oczyszczanie mechaniczne. Nie mamy oddzielnego licznika na ten obwód, więc nie wiem ile dokładnie ona pobiera, niemniej ważne jest też tutaj posiadanie przez nas instalacji fotowoltaicznej, która obniża koszt. Nie jest to w każdym razie nic dotkliwego, oczyszczalnia nie jest energochłonna. Przeglądy odbywają się co dwa lata, wymienia się wtedy elementy eksploatacyjne dmuchawy. Kosztuje to około 500 zł. Na obecną chwilę złoże jest dojrzałe, nie wymaga dodatkowej aplikacji bakterii. Kiedyś kupowaliśmy jedno opakowanie preparatu na rok, kosztowało poniżej 100 zł, tyle, że trzeba było pamiętać o aplikacji cotygodniowej przez ubikację. Osad wywozimy co rok, kosztowało to ostatnio 170 zł. Ponadto w sumie nie ma innych kosztów, w razie awarii oczywiście wykonywany jest dodatkowy serwis, z racji na upływ gwarancji jest to odpłatne. Niemniej układ jest praktycznie bezawaryjny.

- Czy z perspektywy czasu zmieniła by coś Pani w przyjętym wariancie?

- Absolutnie nie. To naprawdę świetne rozwiązanie, długowieczne i bezobsługowe. Drenaże nie spełniają funkcji oczyszczania w zadowalającym stopniu, nie ma to sensu tak naprawdę, a różnica cenowa nie jest tak zadowalająca jak mogłoby się wydawać. Analogicznie szambo - lepsze modele, o większej szczelności, a więc i mniejszym obciążeniu dla środowiska, co jest dla nas ważne, nie są wiele tańsze od oczyszczalni. Czy więc coś wymaga tu zmiany? Może warto by rozważyć oczyszczalnie z osadem czynnym zamiast złoża biologicznego, to są podobne technologie. Ale nie widzę powodów, dla których miałabym rezygnować z istniejącej już oczyszczalni. Ciekawym rozwiązaniem są oczyszczalnie hydrofitowe, chociaż wymagają przearanżowania ogrodu i przeznaczenia pewnej części terenu tylko na ten cel, co niezupełnie nam odpowiada.

- Jak szybko zwróciły się podwyższone koszty inwestycyjne poniesione w związku z budową oczyszczalni względem szamba w odniesieniu do większych kosztów eksploatacyjnych szamba: opróżniania zbiornika na nieczystości?

- Myślę, że błyskawicznie. Szambo musielibyśmy wywozić ze 2 razy w miesiącu, kosztowałoby to w dzisiejszej chwili 250 zł za jeden przyjazd, a więc 500 zł miesięcznie. Oczyszczalnia z montażem kosztowałaby w tej chwili 11-12 tysięcy złotych. Doliczyć do tego należy koszt utrzymania oczyszczalni, bez zasilania elektrycznego z kolektorów można by założyć, że koszt roczny to 800 zł - w naszym przypadku taniej, bo mamy kolektory, ale załóżmy mniej optymistyczny i bardziej policzalny wariant. Czyli wychodziłoby na to, że montaż zwrócił się w jakieś 2,5 roku. To dobra inwestycja, ciężko o takie wskaźniki w tych czasach, zwłaszcza, że oczyszczalnia jest też bardziej komfortowa od szamba. Zasadniczo można by pochylić się nad kalkulacją kosztów w powiązaniu z różnicami w kosztach środków czystości do stosowania przy oczyszczalni biologicznej i konwencjonalnych, ale to nie są duże kwoty.

Wywiad odbył się w ramach projektu “Bliżej Wiedzy”, współfinansowanego ze środków Narodowego Instytutu Wolności w ramach programu NoweFIO - priorytet 3, edycja 2022, dnia 22 grudnia 2023 roku.